2015-12-29

Swobodne tłumaczenie

Mann: To była nieprzyzwoita troszkę piosenka - w treści - nie będę jej tłumaczył... Tytuł brzmiał Whore - to jest po angielsku... Albo nie! Przetłumaczę - bo być może dzieci słuchają! - przetłumaczę takim swobodnym tłumaczeniem. Otóż była to piosenka o sarence, która rano, kiedy kropelka rosy obudziła ją, spadła jej na kosmate czółko, wyszła przejść się i spotkała swoich przyjaciół. Motylka, który miał na imię Henryk, ptaszka - sikorkę, ale męski rodzaj - to był sikorek - i takiego malutkiego zupełnie borsuczka. I poszli razem do sklepu, kupili mleka, ciasta, i przyrządzili śniadanie dla całego lasu. To była o tym piosenka. W wykonaniu grupy Mother Superior. No. I żeby nikt inaczej tego nie rozumiał!

Spam w nocnej audycji

Mann: W poczcie ciągle śmiecie przychodzą, oczywiście, i ciągle ktoś mi próbuje sprzedać viagrę. Nie wiem, czy to jest akurat jakiś... aluzja do mnie, czy tak generalnie rozsyłają do wszystkich w tych swoich spamach? W każdym razie wniosek z tego może być dwojaki, i to przeciwstawny. Właściwie dwa. Jeden, że tak się świetnie sprzedaje, że nic tylko rozsyłać oferty, bo się na tym dużo zarobi, a drugi jest taki, że się słabo sprzedaje i ciągle próbują opchnąć ten towar. Jakby mi za darmo przysłali, tobym sobie obejrzał, ale tak? Jeszcze mam płacić? Dajcie spokój. Viagra? Mogę od tego dostać kaszlu, albo coś mi się w organizmie popsuje... Maciek z Myśliborza pozdrawia wszystkich słuchaczy Trójki i pyta, czy audycja nie mogłaby trwać odrobinę dłużej, choćby do czwartej. Do czwartej? To jest wyzysk człowieka przez człowieka! Niech się Kosa męczy! Ma swoje dwie godziny. A ja do czwartej, to potem bym na tych... sześciu łapach wychodził z tego radia! Ja już jestem starszy człowiek. Chyba że viagrą bym się podparł.