2011-10-01

Kiepsko biegamy

Chojnacki: Ciekawe, czy ci, co biegną w tym maratonie ze słuchawkami, to słuchają też takiej muzyczki.
Piekut: Więc ja wspomniałem o tym maratonie, bo na skutek biegu w stolicy przyszedłem do studia radiowego piechotą, bo żadna komunikacja nie była mnie w stanie dowieźć, bo pół Warszawy jest zamknięte. Państwo, którzy biorą udział w tym wydarzeniu - no, czasami mają taką koncepcję, że właściwie to można przyjść i pogadać sobie przez telefon komórkowy, tylko że ubranym w krótkie spodenki i lekko spoconym, ponieważ idą i gadają przez telefon, co widziałem. No i jest oczywiście grupa zapaleńców, która się ściga, chyba nawet o jakąś nagrodę, i ci - bardziej spoceni - daleko z przodu, natomiast z tyłu jest towarzyski chód z udziałem wozów policyjnych, karetek pogotowia oraz właśnie tychże telefonów komórkowych. To jeszcze potrwa chyba do jutra, czy - nie wiem - do kiedy ostatni dziad dojdzie?...
Chojnacki: Ja byłem świadkiem początku tego przedsięwzięcia, przyszedłem tutaj wystraszony tym, że nie dojadę w żaden sposób - dosyć wcześnie - i widziałem dwóch pierwszych. I to byli czarnoskórzy biegacze, pewnie kenijscy albo jacyś etiopscy...
Piekut: Oni prosto z samolotu, potem samochodem...
Chojnacki: To była dwudziesta ósma minuta, czyli już... Dopiero dwadzieścia osiem minut biegli, a oni mieli przewagę około półtora kilometra nad następnymi. Tak że to...
Piekut: Trzeba im inną trasę wyznaczyć, z jakimiś dołami, albo coś.